Wiosenne nowalijki – ekologiczny paradoks czy szansa dla zrównoważonego rolnictwa?
Pierwsze wiosenne listki rzeżuchy przebijające się przez wilgotną ziemię to znak, że natura budzi się do życia. Ale czy w pogoni za świeżymi smakami po zimie nie zapominamy, jaką cenę płaci środowisko za te wczesne plony? W małopolskiej wsi Podlesie spotkałem rolnika, który od 15 lat uprawia ekologiczne nowalijki. Ludzie pytają, czemu moja sałata jest droższa od tej marketowej. Pokazuję im wtedy korzenie – ich sałata ma białe, moja – brązowe. To różnica między hydroponiką a prawdziwą ziemią – opowiada Jan, wyciągając z grządki młodą roszponkę.
Tradycyjne metody uprawy nowalijek, choć wymagają więcej cierpliwości, dają zaskakujące efekty. W gospodarstwie agroturystycznym pod Poznaniem stosują prosty trik – w tunelach foliowych ustawiają czarne beczki z wodą, które za dnia nagrzewają się, a nocą oddają ciepło. Dzięki temu mogą rozpocząć zbiory 2-3 tygodnie wcześniej bez użycia prądu. To stary sposób mojego dziadka, który w latach 60. uprawiał pierwsze nowalijki dla poznańskich restauracji – mówi właścicielka, podając mi próbkę swojej wyjątkowo aromatycznej szczawiolistnej sałaty.
Ciemna strona wiosennych przysmaków
Problem z nowalijkami zaczyna się tam, gdzie kończy się cierpliwość. W jednym z gospodarstw koło Radomia widziałem szklarnie, gdzie temperatura utrzymywana jest na poziomie 18°C niezależnie od warunków na zewnątrz. Takie warzywa to właściwie hydroponiczna wydmuszka – komentuje profesor Anna Zielińska z SGGW. Mają ładny kolor, ale zawartość składników mineralnych jest nawet o 40% niższa niż w warzywach gruntowych.
Największym przekleństwem okazują się nawozy azotowe. W badaniach przeprowadzonych przez Inspekcję Handlową w 2023 roku aż 27% próbek wczesnowiosennych warzyw przekraczało dopuszczalne normy azotanów. Wyjątkiem są gospodarstwa ekologiczne, gdzie zamiast chemii stosuje się np. gnojówkę z pokrzyw albo kompostowane odchody królicze – taki patent stosują z powodzeniem rolnicy spod Lublina.
Rewolucja w przydomowych ogródkach
W ostatnich latach nastąpił cichy przewrót w podejściu do nowalijek. Coraz więcej osób decyduje się na domową uprawę. W Warszawie na dachu jednego z biurowców powstała nawet społeczna plantacja wczesnych warzyw w skrzyniach. Zamiast kupować bezsmakową pietruszkę, wolę poczekać 3 tygodnie na swoją – mówi mi Ola, pokazując imponującą kolekcję doniczek na swoim balkonie.
Innowacyjne podejścia widać też u profesjonalistów. W gospodarstwie ekologicznym na Kaszubach zastosowano system uprawy współrzędnej – rząd rzodkiewek, rząd koniczyny. Koniczyna wiąże azot z powietrza, więc nie musimy nawozić – tłumaczy właściciel. Ich patent został już przejęty przez kilka innych gospodarstw w regionie.
Gdy wczesną wiosną następnym razem sięgniesz po pęczek młodej marchewki, przyjrzyj się jej dokładnie. Czy naprawdę jest taka pomarańczowa, czy może trochę… zbyt pomarańczowa? Jak pachnie? Właściwe pytania mogą zmienić nie tylko Twój wybór zakupowy, ale i cały rynek ekologicznych nowalijek. A najlepsze, że przy odrobinie chęci możesz mieć własne, zdrowsze alternatywy nawet w blokowym oknie kuchennym.